poniedziałek, 19 października 2009

Stówka, która nie chce się wydać

W ubiegłym tygodniu kiedy dziarsko maszerowałam Powiślem moją uwagę przykuł banknot stu złotowy samotnie leżący na chodniku.
Oceniłam, że nie jest to żadna ulotka, tylko prawdziwa kasa, więc czym prędzej go capnęłam. W promieniu 200 m nie było żywej duszy oprócz jednej babki. Stoczyłam okrutną bitwę ze swoim sumieniem, bo oczywiście nie chciałam tych pieniędzy nikomu oddawać. Robiłam trzy szybkie kroki do przodu, żeby dogonić kobietę i zaraz dwa w tył, bo jednak przecież nie chciałam wcale jej doganiać. W końcu jednak wygrała dobra ciocia Kasia (chyba tylko dlatego, że była to osoba starsza) i podbiegałam to baby, żeby zapytać się czy aby nie zgubiła kasy. Nie zgubiła! :) Za stówkę postanowiłam więc kupić bilet na Free Form Festival. Zawsze chciałam trafić na tę imprezę i zawsze było żal mi pieniędzy. Na dwie godziny przed bibą, zadzwonili znajomi VJe z EleKTro mOOn i wciągnęli na listę gości za co oczywiście nie musiałam płacić :D Bóg zapłać!

2 komentarze:

  1. I co teraz? jaki będzie następny cel?

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym zakupić jakiś ładne album ze zdjęciami, ale pewnie wydam na szmaty ;]

    OdpowiedzUsuń