Poszłam tradycyjnie do baru Ząbkowskiego na ziemniaki ze szpinakiem. Wyszłam miło najedzona, przede mną, Ząbkowską, wędruje pan i pani, stereotypowi mieszkańcy tej okolicy, pani niesie małego kotka, który bardzo nie chce być niesiony. Pani daje panu pieniążek, ten wchodzi do alko sklepu, pani czeka, obraca się w moją stronę, posiniaczony i zszyty łuk brwiowy, ała.
Ja zagaduję, że ładny kotek i w ogóle. Pani:
-"Noo, przerażony jest"
Ja:
-"Zabrany prosto od matki?"
Pani:
-"Nie, od znajomej dostałam"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz